niedziela, 18 stycznia 2015

~2~



On tymczasem biegł za kolegami. Nie potrafił z Nimi żartować. Przed Mistrzostwami Świata zmarła Jego ukochana. Mimo smutku próbował się wtedy wziąć w garść i nie ujawniać tego, jak bardzo mu źle. Koledzy Go wspierali, a Julka była w szpitalu.  Został Mistrzem Świata i cieszył się, chociaż udawał czasami, że jest dobrze. Nie było. On to wiedział, ale inni nie musieli. Miał żal do całego świata, że nie wiedział o chorobie ukochanej. Miał żal do siebie, że tak bardzo pragnął mieć dziecko, że tyle razy o tym wspominał. Może gdyby poczęcie Julki było wpadką, to wtedy Zosia ratowałaby siebie, a nie córkę? Wiele razy zadawał sobie to pytanie i czuł jeszcze większy żal. Dlaczego tak bardzo chciał mieć dziecko? Dlaczego nie mógł mówić, że mają na to czas? Czym więcej o tym myślałeś, tym większy mętlik miałeś w głowie Andrzej. Wiedziałeś o tym. I to wcale nie było tak, że nienawidziłeś córki. Po prostu bałeś się, że w pewniej chwili i ją stracisz. Była chora i malutka, gdy się urodziła. Lekarze walczyli o nią każdego dnia przez pierwszy miesiąc, aż jej stan powoli się poprawiał, ale wręcz wymusiłeś na nich, by spędziła więcej czasu w szpitalu. Mówiłeś, że to po to, by być pewnym, że wszystko z nią dobrze, a tak naprawdę bałeś się dnia, gdy przyjdzie Ci ją zabrać na ręce. I byłeś wdzięczny losowi, że trwały Mistrzostwa i nie było Cię w Łodzi. Chociaż byłeś, w czasie trwania drugiej fazy, jednak uparcie mówiłeś Stephanowi, że musisz się skupić na treningach. Szukałeś setek wymówek, by nie zobaczyć małej.  Później rzuciłeś się w wir treningów i to matka Zosi donosiła Ci co u Małej. Ty dwa razy w tygodniu odwiedzałeś lekarza, by zapytać o jej stan zdrowia. Czasami zerkałeś jak pielęgniarki karmią ją butelką, ale gdy tylko jedna z nich Cię ujrzała uciekłeś, bo wiedziałeś, że poprosi, byś Ty to zrobił. Bałeś się. Bałeś się, że nie dasz sobie rady. To Zosia miała się zająć Julką, nie Ty. Twoi rodzice nie wiedzieli, że chcesz im wysłać małą. Więc teraz, biegając wśród kolegów dziękowałeś Matyldzie, babci Julki, że zadzwoniła po Blankę. Nie znałeś dziewczyny osobiście, tylko tyle, co opowiadała Ci o niej Zośka, ale zaimponowała Ci tym, że przyjechała i uparcie mówiła Ci, abyś nie oddawał małej rodzicom, bo Twoja córka na to nie zasługuje.  Tylko ciągle się bałeś, że przyzwyczaisz się do córki, tak, jak było z Zosią, a ona pewnego dnia zniknie na zawsze. Dlatego postawiłeś warunek, że Blanka może zamieszkać u Ciebie, ale nie będziesz się opiekował córką. Obiecałeś sobie, że nie przywiążesz się już do nikogo, by nie cierpieć bardziej, niż cierpisz teraz.
-Odbierasz jutro Julkę ze szpitala? – zapytał nagle Karol. Twój najlepszy przyjaciel. Zaniedbałeś Go ostatnio. 
-Tak. – mruknąłeś.
-I zawieziesz ją do rodziców?
-Nie.
-Sam się nią zaopiekujesz?
-Nie.
-Oddasz ją do domu dziecka? – wykrzyknął. – Cholera, Andrzej, powaliło Cię, czy co? Nie możesz tego zrobić! Normalnie oszaleje! Zdurniałeś? Zośka w grobie się przewróci, jeśli widzi to, co chcesz robić!
-Karol, zamilcz. – mruknąłeś czując na sobie wzrok kumpli. Nie wszyscy rozumieli o co chodzi, ale wiedzieli, że nie masz łatwo. – Nie zawożę jej do rodziców, nie zaopiekuję się nią sam, bo wróciła Blanka, siostra Zosi. Zamieszka u mnie i będzie się zajmować małą.
-Czyli Ty się nią zajmiesz! – powiedział uśmiechnięty.
-Nie ja, tylko Blanka. – oznajmiłeś. – Pozwoliłem jej u mnie zamieszkać pod warunkiem, że nie będę musiał się zajmować małą. W innym wypadku oddałbym ją rodzicom.
-Zosia chciała, byś Ty wychowywał małą. – westchnął Wojtek. – Weź się w garść Andrzej, przegapisz najlepszy okres życia córki.
-Dajcie mi wszyscy święty spokój! – warknąłeś. – Mam dość! To ja straciłem ukochaną! To ja zostałem sam! Wszyscy mi dają rady, jak mam żyć, a nikt nie wie, jak bardzo mi ciężko!
-Mogę Was odwiedzić wieczorem? – zapytał Karol niewzruszony Twoim wybuchem. – Jeśli oczywiście to nie problem.
-Jasne, wpadaj. – mruknąłeś. – Ale nie licz, że będę uczestniczył w Twoim zapoznaniu z moją córką.
-Też przyjdę! – zawołał Wojtek.
-Super, może wszyscy zwalcie mi się na głowę, co? – prychnąłeś i ruszyłeś po wodę.
-Chyba naprawdę mu ciężko. – powiedział cicho Karol. – Nie wiem już, jak z nim rozmawiać.
-Może dajmy mu jeszcze trochę czas? – zaproponował Winiarski. – Skoro pozwolił tej całej Blance mieszkać u siebie i zabierze małą do domu, chociaż nie chce się nią zajmować, to z czasem zmięknie?
-Obyś miał rację. – westchnął Kłos. – Ale i tak pójdę tam jutro. W końcu zostałem ojcem chrzestnym, a widziałem małą tylko raz, wtedy, gdy matka Zośki załatwiła ten szybki chrzest w pierwszych dniach życia Julki, gdy walczyła o życie.



~~~~

Rozpakowałaś się i zadzwoniłaś do Mateo, że rozmowę z Andrzejem masz za sobą. Tęskniłaś za nim, chociaż widziałaś go rano, gdy odwiózł Cię na samolot. Martwił się o Ciebie, ale powiedziałaś, że wszystko jest dobrze i poszłaś spać. Miałaś przed sobą długi dzień i zdawałaś sobie sprawę, że nie będzie łatwo.   
Rano wstałaś parę minut po Andrzeju, a dokładniej obudziło Cię trzaskanie drzwiami jednego z pokoi. Westchnęłaś i poszłaś się przebrać i odświeżyć do łazienki. Gdy zeszłaś na dół Andrzej właśnie nalewając wodą do dwóch kubków.
-Siadaj, zrobiłem śniadanie. – oznajmił. Uśmiechnęłaś się nikle. Miał na sobie tylko spodnie dresowe, więc miałaś na czym zawiesić oko. Wyobraziłaś sobie, że takie poranki będziesz miała zawsze i zastanowiłaś się przez chwilę, że niepotrzebnie się przebrałaś, bo może on też patrzyłby na Ciebie tak, jak Ty na Niego. Odrzuciłaś te myśli i zajęłaś miejsce przy stole.
-Dzięki Andrzej. – powiedziałaś, gdy ustawił przed Tobą talerz z jajecznicą.
-Smacznego. – odparł i usiadł naprzeciwko. – Za pół godziny jedziemy do Łodzi, po Julkę. Przywiozę Cię tutaj, a później pojadę na trening.
-Nie możesz dostać jednego dnia wolnego? – zapytałaś niepewnie.
-Nie, za dwa dni gramy z Treflem Gdańsk.  I po treningu wpadnie paru moich kolegów, nie wiem ilu. Chcą zobaczyć małą. Nie mam ochoty na słuchanie, jaka jest słodka i podobna do Zośki, dlatego Ty ich ugościsz.
-Ale ja ich nie znam. – mruknęłaś cicho. – Poza tym..
-Wyraziłem się jasno? – zapytał. – Będę w domu, w swoim pokoju, ale nie z Wami. Gdyby się za bardzo narzucali, to ich wyrzucę, ale Ty masz ich pilnować.
-Rozumiem. – westchnęłaś z bólem.  – Mam Ci się dorzucać do rachunków? Nie chcę być dla Ciebie kolejnym ciężarem.
-Stać mnie, żeby opłacać rachunki. – prychnął. – Więc nie chce od Ciebie żadnych pieniędzy, na zakupy domowe dostaniesz pieniądze, więc mów, jakby czegoś brakowało. Rzeczy osobiste kupujesz sobie sama, jasne?
-Jasne. – pokiwałaś głową. – Dzięki za śniadanie.
-Do zobaczenia, za 15 minut, ubiorę się i możemy jechać.
 Opuścił kuchnię, a Ty miałaś ochotę się rozpłakać. Dlaczego musi być taki rzeczowy? Taki oschły i chłodny? Próbując odnaleźć odpowiedź na to pytanie ruszyłaś po torebkę i spakowałaś parę potrzebnych rzeczy i zajrzałaś do pokoju małej Julki.
-Weź torbę, która leży koło przewijaka. – usłyszałaś za sobą Andrzeja. – I jedziemy.

~~~~



Podróż minęła Wam w ciszy. Nie wiedziałaś o czym z nim rozmawiać, a z kolei siatkarz dusił w sobie poczucie bezradności i strachu. Obawiał się tego dnia od trzech miesięcy.  Przystanął chwilę przed szpitalem, ale gdy obejrzałaś się do tyłu natychmiast Cię dogonił. Razem udaliście się na odpowiednie piętro. Szybko odnalazł gabinet odpowiedniego lekarza, a Ty zawahałaś się, czy wejść tam z Nim.
-Chodź. – odparł łapiąc się za rękę i wciągając Cię do środka.
-Dzień Dobry Panie Andrzeju. – przywitał się z Nim dość uprzejmie. – A Pani to?
-Blanka Malinowska, siostra Zosi, ciocia Julki. – wyjaśnił szybko siatkarz. – Będzie opiekowała się Julką, mój zawód niestety na to nie pozwoli, bym mógł spędzać z Julką każdą chwilę.
Prychnęłaś cicho. Każdą chwilę? On nie chciał spędzać z córką żadnej chwili. Nie powiedziałaś jednak tego na głos. Lekarz mógłby zagłębić się w temat, a wtedy mógłby powiadomić odpowiednie władze i Julka nie mieszkałaby z Wami. Z Wami. Miałaś ochotę się roześmiać. Z Andrzejem.
-Mała czuje się już dobrze, rozwija się prawidłowo i naprawdę powinna już  być z Panem. Wczoraj przeszła kontrolne badania i nie ma się czym martwić. - uśmiechnął się. – Tutaj mam jej wypis. Zadzwonię po pielęgniarkę, która opiekowała się Julią. Spisała dla Pana najważniejsze informacje, o której córka je, kiedy ma drzemkę popołudniową. Z resztą ona wprowadzi Państwo w przebieg jej dnia, który nie powinien ulec zmianie.
-Blance wytłumaczy. – odparł spokojnie.  Lekarz przyjrzał mu się wnikliwie. – Mówiłem, że jestem siatkarzem, mam treningi przynajmniej dwa razy dziennie, mecze w weekendy, ale i w środku tygodnia. To Blanka spędzi z nią większość dnia, więc ona musi zostać wprowadzona w plan dnia Julki.
Nie nazwał jej córką. Nie powiedział o planie dnia córki. Ciągle nazywał ją Julką. Lekarz wykonał telefon, więc po chwili pojawiła się pielęgniarka, która zabrała Cię ze sobą. 
-Pan Andrzej rzadko tu zaglądał. – zaczęła pielęgniarka. – Myśleliśmy, że odda córkę do adopcji, bo unikał jej ja się dało, a tu pojawił się z Panią.
-Jest mu ciężko. – powiedziałaś cicho. – Jestem siostrą Zosi, mieszkałam we Włoszech, dopiero wczoraj wróciłam do kraju, bo musiałam zamknąć swoje sprawy. Może mi Pani przekazać istotne informacje?
-Mam wszystko na kartce. – uśmiechnęła się. – Zrobiłam je z myślą o panu Andrzeju, chociaż nie wierzyłam, że przyjedzie po córkę. Nawet robiliśmy zakłady ile mała tu będzie, cóż…
-Może Pani go nie oceniać? – prychnęłaś. – Chcę dostać te notatki i tyle. Nie obchodzi mnie to, co Pani myślała na temat tego, że Julka tu tyle była, czy jakieś zakłady, ile potrwa jej pobyt tutaj.
-Są rodziny, które nie mogą mieć dzieci i na pewno z radością przyjęłyby ją do domu, była tu taka miła para, myśleliśmy, że Pan Andrzej odda córkę do adopcji, przecież on nie cieszy się z tego, że jest ojcem.
-Dostanę notatki? – zapytałaś ostro. Kobieta Ci je podała. – A teraz proszę mnie zaprowadzić do Pani przełożonego.
-Ale…
-Trafię sama! – burknęłaś. Ruszyłaś przed siebie. Dwie minuty później siedziałaś w gabinecie lekarskim. W dość ostrych słowach wypowiedziałaś się o opiniach kobiety. Mężczyzna był zaskoczony, ale obiecał, że zrobi z tym porządek i osobiście zaprowadził Cię do drugiej, młodszej pielęgniarki, która tym razem nie komentowała sprawy długości pobytu w szpitalu Julki. Wyjaśniła Ci jak opiekować się małą i uprzedziła, że przez pierwsze dni córka Andrzeja może być płaczliwa i markotna, ponieważ Was nie zna.
-To ona. – uśmiechnęła się Ewelina, pielęgniarka. – Jest naszą ulubienicą.
-Podobna do Zosi. – powiedziałaś cicho. – Andrzej naprawdę rzadko się tu pojawiał?
-Dwa razy w tygodniu. – oznajmiła. – Ale uważał, by żadna z nas go nie zobaczyła. Ciężko mu?
-Chyba tak. – westchnęłaś. – Nie było mnie w kraju, wróciłam wczoraj, żeby mu pomóc.  Ta starsza pielęgniarka, Bożena…
-Nagadała Ci jakiś głupot? – jęknęła. – Dwa tygodnie temu przyprowadziła tu znajomych, którzy nie mogą mieć dzieci i chcą adoptować małą dziewczynkę. Zakochali się w Julce, a ona obiecała im, że postara się załatwić to, by trafiła do nich, jeśli tylko Andrzej zrzeknie się praw. Nawet wykradła Jego numer i dzwoniła do Niego w tej sprawie, ale…
-… nie zgodził się? – zapytałaś. Pokiwała głową.  – Dzięki za informację, szkoda, że nie wiedziałam tego przed rozmową z Waszym przełożonym.
-Mogę mu to powiedzieć. – ucieszyła się. – Ta kobieta nie powinna mu pracować. Chcesz małą na ręce?
-Mogę?
-Jasne. – roześmiała się. Zabrała małą, która Wam się przyglądała i po chwili Julka przyległa do Ciebie. Uśmiechnęłaś się. – Ciężko mi będzie, gdy jej tu zabraknie.
-Możesz dać mi swój numer. – odparłaś. – Powiedzmy w razie, jakbym miała jakieś pytania.

_______

Cześć! 

Przyznam szczerze, że prawie zapomniałam o tym, że miałam dodać w ten weekend nowy rozdział. Wczoraj pół dnia spędziłam na hali, dziś rano stwierdziłam, że dodam popołudniu, a popołudniu przełożyłam to.. na wieczór! Nie marudzę więcej, bo planimetria na mnie czeka. 

Miłego wieczoru, do napisania  31 stycznia/1 lutego.